Peryferiada – I Beskidzka Kanikuła Filmowa '2021
Stary Sącz, 30 lipca – 8 sierpnia 2021
Program I Beskidzkiej Kanikuły Filmowej:
30.07 (piątek)
godz. 19:00 – Spotkanie z Joanną Trzepiecińską (prowadzenie: Filip Nowak)
godz. 20:30 – „Nad rzeką, której nie ma” 85’
31.07 (sobota)
godz. 20:30 – „Kraina miodu” 87’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak)
01.08 (niedziela)
godz. 20:30 – „MIDSOMMAR. W BIAŁY DZIEŃ” 150’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak)
02.08 (poniedziałek)
godz. 20:30 – „Kraina oświeconych” 87’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak)
03.08 (wtorek)
godz. 20:30 – „Historia kina w Popielawach” 98’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak)
04.08 (środa)
godz. 20:30 – „Dawson City. Czas zatrzymany” 120’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak)
05.08 (czwartek)
godz. 20:30 – „(…)ale piękne” 115’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak)
06.08 (piątek)
godz. 19:00 – Spotkanie z Łukaszem Maciejewskim
(prowadzenie: Filip Nowak)
godz. 20:30 – „Horror w Wesołych Bagniskach” 82’
07.08 (sobota)
godz. 20:30 – „Siekierezada” 78’
(słowo wstępne przed filmem: Filip Nowak
08.08 (niedziela)
godz. 19:00 – Spotkanie z Lechem Majewskim (prowadzenie: Filip Nowak)
godz. 20:30 – „Angelus” 106’
PRASA
Czy Staremu Sączowi zamarzyło się zostać „drugim Cannes” z czerwonym dywanem i całym tym blichtrem, z którym kojarzymy festiwale filmowe?
Tak i nie. Nie byłbym tak śmiały w porównaniach. Stary Sącz to urocze miasteczko, jednak bez dostępu do morza, a czerwony dywan jest już, kolokwialnie mówiąc, „zaklepany”. Mówiąc poważnie, nasz festiwal ma przyciągać ludzi prawdziwych, pięknych i wrażliwych. Będziemy prezentować publiczności historie zwyczajne, małomiasteczkowe, prowincjonalne. Nie zobaczą tu Państwo spektakularnych strzelanin, pogoni samochodowych, czy też filmów naszpikowanych efektami specjalnymi. Nie zamykamy się w żadnych granicach geograficznych. Skupiamy się na obrazach prowincji całego świata. Udowodnimy, że żyjemy wszyscy na jednej „małej pomarańczy” i bez względu na wszelkie uwarunkowania, łączą nas podobne problemy i rozterki rozmaitej maści. Stary Sącz zasługuje na taki festiwal tak, jak ten festiwal wpisuje się wspaniale w to miasto. Każda ulica, każdy dom i zaułek są żywcem wyjęte ze scenografii filmowej. W tym miasteczku na każdym kroku spotkają Państwo wspaniałych ludzi, są między nimi i tacy, którzy nieświadomie mówią językiem Jana Himilsbacha, językiem wolnym, szczerym, często cudownie wyrafinowanym w swojej „kategorii wagowej”. Jeśli mają Państwo „słuch”, to z pewnością to zauważą.
Beskidzka Kanikuła Filmowa to nasz pomysł na nowe wydarzenie kulturalne w Starym Sączu. Festiwalowe wieczory, rozmowy z artystami oraz to, co zobaczymy na ekranie, będą upływać w rytmie „slow”. Chociaż nie jestem zwolennikiem zbyt często używanych dzisiaj zapożyczeń językowych, to właśnie to słowo pasuje do naszej wizji jak ulał. Myślę, że za rok będzie nam o wiele łatwiej opowiadać o tym przedsięwzięciu, podpierając się doświadczeniem, wspomnieniami, czy dokumentacją w postaci zdjęć lub materiałów wideo.
Dopełnieniem wymarzonego przez nas klimatu z pewnością jest plenerowy charakter wydarzenia. Kinowe fotele zamieniamy na leżaki, stoliki na pobielone skrzynki, salę kinową na otwartą przestrzeń pod dachem nieba. Ufamy, że łaskawość pogody pozwoli nam na długie dyskusje po seansach.
Czym festiwal PERYFERIADA zamierza się odróżniać i przyciągać do siebie kinomanów?
Przede wszystkim charakterem repertuaru, zaproszonymi artystami, letnim klimatem i pięknym miasteczkiem, w którym się odbywa. Zamierzamy stworzyć festiwal, który będzie prowokował do wakacyjnej bezsenności i długich rozmów. Mam świadomość, że zawężyliśmy nieco grono widzów, wybierając piękną, acz wąską ścieżkę tematyczną, ale nucąc pod nosem wybitne słowa mistrza: „róbmy swoje”, mamy nadzieję, że choć z ciekawości przyciągniemy do siebie także fanów kina, za przeproszeniem, „topowego”. Termin „slow”, którego się trzymamy, nie tylko dotyczy nieśpiesznego rytmu wakacyjnych, festiwalowych dni, ale także charakteru i nastroju filmów, które chcemy pokazać. Oczywiście nie chodzi tu o kondycję kina przedstawianą w scenie na statku wycieczkowym najsłynniejszego rejsu w Polsce. „Nasze” filmy po prostu odbiegają od produkcji, które chcą, bądź muszą się podobać. Ufamy, że publiczność zobaczy na ekranie część własnego życia, by później dzielić się tym doświadczeniem z innymi uczestnikami Peryferiady podczas rozmów do, miejmy nadzieję, późnych godzin nocnych. Przez proponowany repertuar pragniemy wzbudzić w naszych widzach uważność na samych siebie i na drugiego człowieka. Nie chodzi tu o abstrakcyjne pojęcie człowieka w ogóle. Według mnie, jako ludzie, powinniśmy częściej się rozglądać, bo „te cienie”, które mijamy każdego dnia, nierzadko niosą ze sobą najpiękniejsze historie i nauki, których próżno by szukać w szlachetnych myślach i zawiłych słowach literatów. Takich przykładów znam już dziesiątki, więc jestem absolutnie pewny swojego zdania. Wracając do naszych filmowych spotkań, bardzo zależy nam na ciepłej i otwartej atmosferze oraz dosyć luźnej formule, którą stwarza sam fakt, że projekcje odbędą się w plenerze, a nie w sali kinowej, która, choć magiczna, to nadal pozostaje zamkniętą przestrzenią odciętą od zewnętrznego świata. Być może ktoś wpadnie na pomysł nocnego spaceru po bajecznych uliczkach Sącza? Może ktoś kogoś zaprosi do tańca na rynku? Może ktoś weźmie ze sobą jakiś instrument? Kto wie? Wszystkie szlachetne chwyty dozwolone. Wszystko się może zdarzyć. Wszystko przed nami. Mam nadzieję, że z każdą kolejną edycją Beskidzkiej Kanikuły Filmowej, będziemy obrastać w nowe anegdoty i prowincjonalne ploteczki.
Na które punkty programu PERYFERIADA powinniśmy zwrócić uwagę w tym roku?
Jako organizator, rzecz jasna, krzyknę: „Na wszystkie!” Jednak każdy z nas ma własny smak. Jeśli chodzi o mnie, to doświadczenie podpowiada mi, że największą uwagę zwrócą te pozycje, które będą poprzedzone rozmową z artystami. Oczywiście mam nadzieję, że się mylę i że przez dziesięć wieczorów będziemy witać komplet widzów. Myślę, że repertuar i zaplanowani goście tegorocznej edycji to gwarantują. Jeśli mogę sobie pozwolić na odrobinę prywaty, to ogromnie cieszę się z „Siekierezady” i z „Nad rzeką, której nie ma”. Oba te filmy, choć widziałem je po raz pierwszy bardzo dawno temu, są dla mnie w jakiś sposób ważne i wiążą się z ważnym okresem w moim życiu. Poza wspomnianymi i innymi polskimi tytułami zobaczymy także produkcje: holenderską, belgijsko-holendersko-irlandzko-niemiecko-afganistańską, szwedzko-amerykańsko-węgierską a także austriacko-niemiecką. Czeka nas więc daleka i ciekawa podróż.
Czy wakacyjne kino „pod chmurką” ma szansę podbić serca Sądeczan?
Myślę, że tak. Chociażby z tego powodu, że jest organizowane z pasji do filmu i ludzi, co z pewnością przełoży się na klimat wieczorów. Ufam, że zdobędziemy wiernych widzów. Może z czasem lato w Starym Sączu będzie kojarzone właśnie z filmem, kto wie? W każdym razie, dołożymy wszelkich starań, żeby spełnić nasze marzenie.
Czy projekcje filmowe będą biletowane?
Tak, choć kwota jest doprawdy symboliczna. Wstęp na pojedynczy seans to wydatek w wysokości 10 zł. W cenę wliczony jest także mini-poczęstunek. Bilety będzie można nabyć online, w Centrum Informacji Turystycznej w Starym Sączu (plac Świętej Kingi 2), a także bezpośrednio przed każdym seansem. Prosimy śledzić nasze konto na Facebooku (@peryferiada), a także witrynę festiwalu (www.peryferiada.wstarymsaczu.pl). W obu tych miejscach pojawią się wszelkie informacje.
Na koniec proszę zaprosić tęskniących za dobrym kinem Sądeczan na premierową edycję PERYFERIADY.
Z ogromną przyjemnością! W imieniu Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu, wszystkich osób zaangażowanych w organizację festiwalu oraz własnym,
zapraszam Państwa na wyprawę przez filmowe obrazy peryferii. Mam nadzieję, że ten letni czas, wspólnie spędzony pod gwiazdami i przed dużym ekranem, zaowocuje wieloma ciekawymi rozmowami, znajomościami, wrażeniami i wspomnieniami. W porywach poufałości, zapraszam także w imieniu mieszkańców Starego Sącza wszystkich tych, którzy nie mają tego szczęścia i nie bywają na co dzień w tym uroczym miasteczku. Przybywajcie, żeby wspólnie z nami tworzyć Peryferiadę i jej klimat. Do zobaczenia na prowincji!
/Dawid Listos/
Peryferiada. To brzmi dumnie.
Wszystko zaczyna się od festiwalu. Nieważne, czy jesteś organizatorem czy uczestnikiem z biletem na pojedyncze wydarzenie. Będąc na festiwalu, stajemy się architektami jego kolejnych edycji ale pod warunkiem, że umiemy się ze sobą komunikować. „Peryferiada. Beskidzka Kanikuła Filmowa” to festiwal filmowy w Starym Sączu, który swoją pierwszą edycję zaliczył na przełomie lipca i sierpnia, stając się, taką mamy nadzieję i sami tak to odczuliśmy, przestrzenią owocnej, twórczej i serdecznej komunikacji.
Zdaje się, że w ten sposób chociaż trochę spełniło się życzenie znakomitej artystki, Joanny Trzepiecińskiej, która przybyła pierwszego dnia naszego festiwalu, aby spotkać się z publicznością przed premierą filmu „Nad rzeką, której nie ma” Andrzeja Barańskiego. Poza pełnymi wdzięku opowieściami oraz dowcipnymi anegdotami podzieliła się ona swoim spojrzeniem na rolę kultury, która polega na stwarzaniu szczególnej przestrzeni dla wszystkich, niezależnie od różnic i odmienności, jakie tkwią w każdym z nas. Po zakończeniu rozmowy każdy z obecnych mógł podejść do artystki i zamienić kilka słów, poprosić o autograf lub przekazać wyrazy uznania. Potem nastąpiła projekcja filmu. Wówczas nie tylko aktywni uczestnicy festiwalu przekonali się, co to znaczy miasteczko z klimatem. Letnia noc, lampy miejskie i magiczne uliczki, po których niosły się filmowe dźwięki – wszystko to dało piorunujący, ale jednocześnie niezwykle kojący efekt. Tylko „Barka” rozbrzmiewająca z klasztornej wieży, tradycyjnie o 21.37, mogła zakłócić odbiór filmu. Ale nie zakłóciła… Taki urok „Peryferiady”. Rozpoczęcie było niezwykle udane, ale również na swój sposób zachowawcze. „Nad rzeką, której nie ma”, to jeden z najważniejszych, w pewnych kręgach kultowy film, który zabiera widza na peryferie. Początek nie zwiastował więc zaskoczeń i takiej różnorodności filmowej, jaką przyniosły kolejne spotkania. Drugi dzień należał do „Krainy miodu”, arcydzieła zacierającego granicę między doświadczaniem kina dokumentalnego i fabularnego. Odbiór tego filmu i liczne kuluarowe rozmowy z Peryferianami – tak Dawid Listos, organizator festiwalu, zwykł określać naszych festiwalowiczów – utwierdziły nas w przekonaniu, że warto sięgać po repertuar wymagający, artystyczny i będący efektem poszukiwań nowych dróg twórczych. Nie inaczej było następnego dnia. Mimo załamania pogody i ulewy, która zmusiła do zamiany kina pod chmurką na kino w gmachu Centrum Kultury im. Ady Sari, pojawił się niemal komplet widzów, chcących zobaczyć amerykański folk horror „Midsommar. W biały dzień”. Zjawiska pogodowe przez kilka dni nie były łaskawe dla Peryferiady i jeszcze kilka razy zmusiły nas do schronienia się w przytulnej sali kinowej. Jednak szóstego dnia festiwalu zmierzyliśmy się z aurą i filmem „Dawson City: Czas zatrzymany” Billa Morrisona wyświetlony został w deszczu, dla publiczności ukrytej pod namiotem. Nie do końca szczelnym… Mimo zimna i deszczu licznie zgromadzeni Peryferianie z wielkim skupieniem oglądali eksperymentalne unikatowe dzieło Morrisona, którym dowiódł, jak wielkim dziedzictwem jest kino, również w sensie materialnym i technicznym. Pokaz filmu Billa Morrisona w Starym Sączu, w pełnym deszczu z liczną publicznością: bez cienia kokieterii mogę powiedzieć – nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Zobaczyłem i nigdy już nie zapomnę.
Równie niezapomniane dla wielu pozostanie spotkanie z Łukaszem Maciejewskim, jednym z najważniejszych, współczesnych krytyków filmowych, znakomitym literatem i wpływową osobowością w świecie filmu, a przede wszystkim człowiekiem niezwykle serdecznym i ciepłym, tak jak filmy Andrzeja Barańskiego, o których rozmawialiśmy na spotkaniu. „Horror w Wesołych Bagniskach”, który został wyświetlony po rozmowie pewnie nieraz pojawi się w Starym Sączu, tak jak Łukasz Maciejewski, który z wielkim entuzjazmem odniósł się do naszego festiwalu. Wraz z nim pojawił się na festiwalu wybitny aktor Lech Łotocki. Zakończenie festiwalu odbyło się z udziałem prawdziwego tytana kina – Lecha Majewskiego. Wybitnego artysty – malarza, pisarza i oczywiście filmowca, którego międzynarodowy dorobek znacznie wymyka się schematom, do których przyzwyczaiło i niestety nadal przyzwyczaja nas kino głównego nurtu. Pierwsza „Peryferiada. Beskidzka kanikuła filmowa” dobiegła końca. Mam nadzieję, że wdzięczność i wyrazy uznania zostały wyrażone wszystkim, którzy przyczynili się do realizacji tego przedsięwzięcia. W szczególności należą się one znakomitej widowni – naszym Peryferianom, tak różnym, jak nasz repertuar filmowy. Jak pięknie powiedział Łukasz Maciejewski: „Peryferiada. To brzmi dumnie”. Jesteśmy przekonani, że kolejne edycje również będzie można w ten
sposób skwitować. (FN)
GALERIA ZDJĘĆ
Autorzy zdjęć: Małgorzata Tomica, Aleksandra Sebald, Dawid Listos